Przeszukując portale kobiece w celu znalezienia czegoś ciekawego do czytania znajduję tekst o antykoncepcji – Światowy Dzień Antykoncepcji, nowa pigułka na 28 dni, a nie jak zazwyczaj 21, osoby kupujące w Rossmannie prezerwatywy proszone są o dowód. Także na forum znalazłam wiele opinii, jednak jedna zdenerwowała mnie najbardziej – wypowiadał się mężczyzna, katolik (jak sam siebie podpisał) i wygłaszał opinie o tym, jak ta antykoncepcja jest zła. Szkoda tylko, że to nie jego sprawa, bo to nie on decyduje się na tabletki (siłą rzeczy i tak nic by mu nie dały prócz niskiego głosu). Wiele się mówi o terapiach hormonalnych, zapobieganiu ciąży i oczywiście, ze strony Kościoła katolickiego i miłośników Radia Maryja słyszy się (czyta) jedynie niepochlebne opinie o tych, którzy za takimi metodami się opowiadają. Oczywiście rozumiem ich, mają prawo do wyrażania własnej opinii i tak dalej, ale moje pytanie brzmi: dlaczego oni tak bardzo ingerują w życie ludzi, którzy wybierają inne niż kalendarzyk małżeński sposoby chroniące przed zajściem w ciążę?
Jako osoba młoda i pragnąca jeszcze wiele w swoim życiu zrobić jestem całkowicie „za” tabletkami, wkładkami czy prezerwatywami. Jest wiele powodów, dla których warto się zabezpieczać, o tym wiadomo już od dawien dawna. Chroni się człowiek przed chorobami typu AIDS, kobiety dzięki braniu tabletek częściej odwiedzają ginekologa, a co za tym idzie, badają się, co pomaga np. we wczesnym rozpoznaniu nadżerek czy innych nieprawidłowości, które, zaniedbane, mogą doprowadzić nawet do śmierci. Jednak tych argumentów Kościół czy obrońcy życia nie zauważają. Dla nich jedyną myślą przewodnią jest „zabezpieczając się – zabijasz”.
Każdy we własnej głowie ustala sobie hierarchię wartości, to, jak ma wyglądać jego życie i co chce z nim zrobić. Jednak kiedy decyduje, że chciałby przełożyć macierzyństwo/ojcostwo „na inny termin” spotyka się to często z krytyką. Możesz kontrolować swoją płodność w naturalny sposób! Obliczaj sobie dni płodne i wtedy strzeż się seksu! Tak. Ale co, jeżeli ktoś nie chce w ten sposób? Jest wiele metod, tabletki są coraz bezpieczniejsze, mają małą liczbę hormonów, nie powodują już nadmiernego owłosienia na twarzy (o zgrozo!) i są w 99% skuteczne (czyli bardziej niż prezerwatywy). I ludzie, którzy nie chcą zachodzić w ciążę, korzystają z tego.
Innym ważnym hasłem, którym katolicy tak chętnie rzucają jest „wolna wola”. Dlaczego więc nie pozwalają ludziom z niej korzystać? Każdy sam stanie przed Bogiem (jeżeli w Niego wierzy) i będzie się rozliczał ze swoich uczynków. Jednak ludzie sprzeciwiający się antykoncepcji jak młotem pragną wbić „tym złym” do głowy, aby strzegli się zapobiegania ciąży jak ognia, nazywają mordercami i rzucają inne przyjemne dla ucha epitety, byle tylko wpoić im swoje racje. Inną sprawą jest fakt, że nie każdy w Boga wierzy, lub nie chce żyć ze ściśle wyznaczonymi przez kościół zasadami. Jednak jego opinia, opinia człowieka wolnego przecież, się nie liczy; to, co on uważa za idealną dla niego drogę życiową, za wybór odpowiedni dla jego stylu życia, jest nieważne dla tych wszystkich obrońców życia.
Osobiście uważam (i nie tylko ja!), że lepiej jest nie dopuścić do zapłodnienia metodą nienaturalną, niż nie sprawdzić się w roli rodzica. To oczywiście zależy i tak od charakteru, nastawienia do życia i inne takie, jednak niechciane dziecko często samo żałuje, że przyszło na świat. Czy w ten sposób nie wyrządzamy mu równie wielkiej krzywdy? Kiedy dziecko rodzi dziecko, co jest ostatnio coraz bardziej powszechne, lub gdy matka oddaje niczemu winna istotkę do domu dziecka, albo co gorsza, zostawia ją na śmietniku... Czy to ma być to lepsze wyjście? Lepiej urodzić i zniszczyć dziecku życie, niż do jego narodzin w ogóle nie doprowadzić.
Gdy młodzi nie mają warunków, aby pozwolić sobie na nowego członka rodziny, nie zarabiają wystarczająco, żeby sami mogli godnie żyć, to czy aż takim złem jest nie sprowadzanie do tego świata „osoby trzeciej”, która przecież wymaga nie tylko uwagi rodziców, ale również w dużej mierze środków pozwalających jej normalnie funkcjonować? Uważam, że lepiej jest poczekać, zabezpieczyć się, niż później mieć wyrzuty sumienia, że się dziecku nie zapewniło życia „na poziomie”. Miłość rodzicielska jest bardzo ważna, ale nią dziecku brzuszka nie napełnimy.